A tu i teraz.
Sekunda za sekundą, minuta za minutą, chwila za chwilą.
Realna egzystencja ducha w sferze materialnej.
Teraz, jutro i za miesiąc.
Krótkie chwile przebudzenia nasiąknięte klarownym doznaniem samoświadomości.
funkcjonuję
istnieję
żyję
W akompaniamencie spanikowanego krzyku-
TO WSZYSTKO DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ
Misterny wysiłek permanentnego ocalenia niniejszego zwrotnego momentu spełza na niespełnionej aspiracji wraz z nadejściem sennego majaku.
Zasypiam.
Są takie chwile...
Kiedy personalne ambicje pokrywają się z pragnieniami pancernego autopilota.
Uzmysłowienie faktu dysponowania silniejszą wolą pozwala przypieczętować jednoznaczny dowód na obecność siebie za pośrednictwem ciała. Albowiem...
Są takie chwile...
Kiedy lawiruję na krawędzi utraty.
Pewności oraz wiary we własne istnienie.
I wreszcie nadchodzą takie chwile...
Kiedy unaocznia się niezbity objaw ingerencji, niejako dla potrzeby manifestacji własnego jestestwa.
Charakter. Determinacja. Siła. Dowód. Wola. Stosunek. Życie. Świadomość. Pewność.
Poświęcam wszelkie zasoby energii przenikając władczo ku obwodowi zewnętrznemu. Determinuję wszelką wolę na wyznaczony cel by przejąć władzę nad decyzjami. Słysząc w samotni swój własny tembr głosu odczuwam wygraną. Kontrast jednostki następuje efektywnie.
Konsekwencje.
Wciąż funkcjonując pod płaszczem coraz częściej jednak wpływam na słowa i czyny. Najbliżsi zaczynają z wolna dostrzegać przejawy.
Widzą i znają niezrozumiałe dla mnie kwestie.
Pragnienie okazania swojej istoty przerodziło się w skrajność okazywanych cech.
Cicha apokalipsa...
~*~
Spokój ewoluujący w oziębłość.
Strach i miłość w morderczą pułapkę.
Pewność w bezduszność.
Siła w agresję.
Zaś dieta w dwutygodniową głodówkę.
Nieznajomość reali świata zewnętrznego przeobraziła relacje i ciało w zgliszcza.
Uczłowieczenie niebezpieczeństwa tak zarówno wobec siebie, jak i najbliższych.
Tracę siły, cierpię na bezsenność, nie rozumiejąc praw odrzucam je jednocześnie starając się ślepo wprowadzić własne...
Kocham pełnią.
Złoszcząc się wpadam w szał rzucając nożami.
Ze szczęścia śpiewam, jak nigdy dotąd.
Pragnąc chłonąć zapominam o czasie.
Pragnąc schudnąć doznaję jadłowstrętu, ćwiczeniami doprowadzając organizm na skraj wyczerpania.
Pragnąc być jestem z całych sił...
Niszczę relacje, spalam przeświadczenia, dewastuję dotychczasowe reguły.
Wszystko, co stworzył autopilot.
Uszczęśliwia mnie każdy przejaw mojej osoby, bez względu na maść czynu rozkoszuję się niezaprzeczalnym faktem posiadania władzy nad ciałem i umysłem.
Jaskrawym czynem nakreślam własną jednostkę.
Z tęsknoty i pragnienia bycia żywym.
,,I still wave at the dots on the shore
And I still beat my head against the wall
I still rage and wage my little war
I'm a shade and easy to ignore"